piątek, 29 maja 2015

Dzienna dawka prasówki, czyli... Paznokcie gazetowe!

Paznokcie gazetowe, czyli coś jednocześnie super-łatwego w wykonaniu oraz przyciągającego wzrok.
Instrukcję do ich wykonania znalazłam, jeszcze za czasów liceum, w otchłani internetu.
Robiłam je już kilkanaście razy do tej pory, sobie, koleżankom, rodzinie... Możecie więc wierzyć w to co za chwilę powiem Wam na temat ich wykonania, bo praktykę już mam.

A jak cudeńka wyglądają? :)


Całkiem w porządku, prawda? :)


Przepis:

Składniki? Oto czego potrzebujecie:
* lakier bazowy
 * lakier 'top coat'
* lakier w wybranym jasnym kolorze (polecam biały lub jasno szary, choć zdarzało mi się pracować na błękitnym, żółtym i różowym lakierze, ale jednak... na w.w. dwóch wygląda to najlepiej),
* 10 skrawków papieru gazetowego (ważne jednak, żeby papier ten nie był 'śliski', dobry i przetestowany jest papier z "Tygodnika Podhalańskiego") zapisany czarnym tuszem, wybraną czcionką,
* odrobina spirytusu salicylowego lub innej substancji, która odrobinę rozpuści tusz na papierze gazetowym,
* zmywacz do paznokci (potrzebny, by usunąć resztki tuszu gazetowego ze skórek otaczających paznokieć),
* olejek lub krem do skórek otaczających paznokcie.

Wykonanie:

Nanosimy na płytkę paznokcia jedną warstwę lakieru bazowego. Gdy wyschnie, nanosimy na niego dwie warstwy jasnego lakieru w wybranym kolorze. Gdy lakier ten będzie prawie całkowicie suchy przykładamy do niego jeden z namoczonych wcześniej w spirytusie skrawków papieru (wystarczy moczyć je 3 minutki), przyciskając, tak, by cały paznokieć przylegał do papieru. Liczymy powoli do 15 i delikatnie ściągamy papierek. Na naszym paznokciu właśnie odbił się tekst. Dajemy odetchnąć mu minutkę i pokrywamy go lakierem typu base coat (bardzo ważny krok - bez tego tusz zetrze się po jakimś czasie z naszego paznokcia), w celu utrwalenia. Wycieramy skórki zmywaczem, by usunąć z nich ślady tuszu, a następnie wcieramy w nie krem lub olejek (nawilżenie!).

I to wszystko.
Nic prostszego Kochani!

Zachęcam do wypróbowania na sobie, warto ;)

Zmykam moi drodzy, nastał wieczór, uciekam więc oglądać jeden z horrorów z mojej listy "Do obejrzenia"...

Dobrej nocy!


/Rose.

piątek, 22 maja 2015

5 rzeczy, które... #7

Dziś pokażę Wam 5 rzeczy które...

...pomogą Wam się zrelaksować/odstresować.

Stres wpływa na nas motywująco, to prawda, ale w dużym natężeniu sprawia, że nasza skóra starzeje się szybciej, a nasz organizm choruje częściej.
Co więc zrobić, by go zniwelować i dać sobie trochę odetchnąć?


#1
Długa aromatyczna kąpiel.


Bo cóż jest lepszego po ciężkim dniu od cudownie pachnącej kąpieli z kolorową pianą?
Wystarczy napełnić wannę ciepłą wodą, dodać ulubionego kosmetyku do kąpieli, wyciągnąć się i zapomnieć o całym świecie...
Idealna recepta na stres i nie tylko.
Np. sole do kąpieli mogą pomóc nam przy różnych dolegliwościach, zależnie od rodzaju:

* sól himalajska - jasnoróżowa, pomoże nam przy łagodzeniu podrażnień skóry, cellulicie oraz poprawi stopień napięcia naszej skóry,
* sól Epsom - sól angielska, jest bogata w magnez i siarczany, pomoże nam na różnego rodzaju wypryski, poprawi słabe krążenie,
* sól z Morza Martwego - wspomaga leczenie łuszczycy, trądziku i zapobiega nadmiernemu wysuszaniu skóry.

Z punktu widzenia kosmetologii - kąpiel z solą obniża kwasowość i równoważy pH skóry, podczas niej toksyny opuszczają nasz organizm, a ich miejsce zajmują minerały i inne dobre dla nas rzeczy.


#2
Słuchanie ulubionej muzyki.


Wybieramy oczywiście takie kawałki, które dobrze nam się kojarzą, są spokojne, optymistyczne.
Spróbujcie wczuć się w rytm i pozwólcie muzyce zabrać negatywne emocje, zmęczenie i napięcie.
Wymieńcie wszystko to co złe, na pozytywne - stres zniknie jak za dotknięciem magicznej różdżki!


#3
Zadbanie o siebie i swój wygląd.


Na stres bardzo dobrze zrobi nam poprawa jakiejś, nawet niewielkiej, rzeczy w naszym wyglądzie, czegoś, co nam nie odpowiada - zmycie odpryskującego lakieru z paznokci i wyrównanie ich kształtu, regulacja brwi, nałożenie maseczki na włosy/twarz, depilacja, makijaż, itd itd...

Jest to bardzo dobry sposób na odstresowanie się i poprawienie humoru szczególnie dla pań.


#4
Aktywność fizyczna.


Nie nadmierna, wiadomo, umiarkowana i dobrana do upodobań i naszej kondycji.
Możemy biegać, pływać, chodzić na fitness, jeździć na rowerze, czy co tam innego nam w duszy gra.
Sport pozwala wyprzeć stres, uporządkować nieco swoje wartości i poprawić kondycję oraz wygląd.
Ruch to zdrowie i przyjemność!


#5
Przytulanie!


Najprzyjemniejsze oczywiście zostawiłam na deser... :)
Przytulanie potrafi zmniejszyć natężenie negatywnych emocji i napięcia do ZERA.
I nie martwcie się, jeśli nie macie się do kogo przytulić. Zawsze można przytulić pupila, pluszaka lub poduszkę. Najważniejszy jest efekt.
Dodatkowo, przytulenie się do czegoś/kogoś bezpośrednio przed snem może poprawić jakość snu i przyspieszyć proces zasypiania.

Przytulajmy się więc! :)
<HUG>


/Rose.

Trochę wiosenny manicure

Coś ostatnio mało się tutaj udzielałam, muszę to nadrobić.
Zacznę od pokazania Wam mojego najnowszego manicure.


Dlaczego tylko trochę wiosenny?
Ano dlatego, że pogoda ostatnio też taka niezbyt wiosenna, przynajmniej u nas, na Podhalu - bardziej jesienna.
Stąd i nazwa i kolor ciemno szary w zdobieniu.

Trzy szare paznokcie, jeden żółty i jeden zieloniutki.
I trzy żółte mleczyki (nie, to nie gwiazdki i nie słoneczka...)


Mlecze namalowane przy pomocy cienkiego pędzelka zamoczonego w żółtym lakierze. 
Bardzo łatwe w wykonaniu :)

A jakich lakierów użyłam?


Dwa moje nowe nabytki (szary i zielony) oraz jeden zeszłoroczny.

Przepraszam Was z góry za przerwy w pisaniu, ale zaczyna się sesja, już w przyszłym tygodniu dwa egzaminy... Ale nie martwcie się - żyję, mam się w miarę dobrze i szykuję dla Was nowe posty!

Głowa pełna pomysłów!!! :)


/Rose.

czwartek, 14 maja 2015

Makijaż weselny

Sezon ślubów i wesel już w pełni.
Wiele z Was na pewno na takowe imprezy się wybiera i zastanawia się co założyć, jak się uczesać, ale też i jaki zrobić sobie makijaż.

Przedstawię Wam więc moją wersję makijażu dobrego nie tylko na wesela, ale także na jakiekolwiek inne imprezy - elegancki i uniwersalny.


Postawiłam tutaj na klasykę - czarna, gruba, wyciągnięta kreska.
Idealnie podkreśla i wydłuża optycznie oko.
Połączyłam ją z srebrnym blaskiem w wewnętrznym kąciku oka, wyraźnie zaznaczonym zagięciem górnej powieki oraz podkręconymi i wytuszowanymi rzęsami. Usta zaznaczone szminką w kredce o kolorze nieco ciemniejszym od naturalnego koloru ust. Dokładnie wykonturowana bronzerem i rozświetlaczem twarz.

Wizerunku dopełnia kreacja, biżuteria i loki.
Nie zapominając oczywiście o obowiązkowym bukiecie róż o które w tym wypadku postarała się kochana Paskuda.


Ja osobiście ze stylizacji tej w praktyce na razie nie skorzystam, ze względu na stan mojego zdrowia, ale Wy się nie krępujcie - inspirujcie się, zmieniajcie według własnego uznania i korzystajcie! :)

Pozdrawiam!


/Rose.

wtorek, 5 maja 2015

5 rzeczy, które... #6


Dziś opowiem Wam o 5 rzeczach, które...
sprawią, że Wasz manicure utrzyma się na paznokciach dłużej.


#1
Lakier bazowy ("base coat")



Nakładamy go na nasze czyste, odtłuszczone paznokcie w pierwszej kolejności.
Ma on być warstwą ochraniającą nasze naturalne pazurki  przed niepożądanym działaniem niektórych lakierów, czyli np. przed odbarwieniem.

Bazą pod manicure może być np. odżywka do paznokci. Ja używam tej, która przedstawiona jest na zdjęciu powyżej:
Eveline 8w1.

Jako odżywka sprawuje się nie najgorzej, jednak wolę ją w roli base coat'u. Jedna jej warstwa nic złego nam nie zrobi, a jeszcze dodatkowo może pomóc wzmocnić płytkę paznokcia, więc spokojnie.
Polecam ją w takiej właśnie roli.


#2
Lakier utrwalający ("top coat")


Utwardzi, doda blasku, może nawet przyspieszy proces wysuszania lakieru, ale co najważniejsze - ochroni nasze małe dzieło na paznokciu prze uszkodzeniami. 
Należy jednak uważać, by nie rozmazać sobie wzorów na paznokciu - przed użyciem top coat'u odczekajmy chwilkę. Nie powinnyśmy też malować nim paznokci zbyt szybko (machać pędzelkiem), bo pod lakierem zbiorą się nieładnie wyglądające pęcherzyki powietrza.


#3
Nie wystawianie pomalowanych paznokci na długotrwałe działanie wody...


...szczególnie tej bardzo ciepłej.
Ta zimniejsza znoszona jest lepiej, ale też do pewnego momentu.

Byłyście może kiedyś na basenie z nowo pomalowanymi pazurkami?
Jeśli tak, to wiecie o co mi chodzi.
Jeśli nie, to pokażę Wam ten wiele mówiący komiks znaleziony w sieci: 


Ano właśnie, o cóż chodzi.

Woda to coś, czego lakier bardzo nie lubi...


#4
Wysuszanie w zimnej temperaturze


"Mhm, przed chwilą mówiła żeby unikać wody, a teraz wstawia zdjęcie z wodą w tle" - pomyślicie.

Już tłumaczę.

Lakier nie lubi wody, to prawda, ale może ona niekiedy mu pomóc - szczególnie ta zimna / lodowata.

Wbrew pozorom, paznokcie można wysuszyć właśnie w zimnej wodzie.
Paradoks? O nie...
Bardzo przydatny na co dzień trik:

Do miski nalewamy zimnej wody, po czym dodajemy kilka kostek lodu.
Wkładamy łapki (bądź stópki) do takiej kąpieli na dwie minutki, po czym wyciągamy, patrzymy i co?
Nasz lakier zastygł!

Bardzo ważne jest, by paznokcie suszyć w ten sposób w stojącej wodzie. Woda bieżąca, z kranu, może wcisnąć pęcherzyki powietrza pod lakier, bądź odkształcić i poprzesuwać nasz piękny manicure.

Dobrym sposobem na suszenie jest również specjalna suszarka.
Używa ona zimnego powietrza oraz promieni UV do utrwalenia lakieru.
Jakiś czas temu do kupienia była, dosłownie za grosze, w biedronce:


Moja - w wersji zielonej, sprawuje się bardzo dobrze, ponadto jest nieduża i łatwa w obsłudze :)
Polecam!


#5
Odpowiednia pielęgnacja przed i po pomalowaniu.


Jest to jedna z najważniejszych rzeczy w tym temacie.
Bowiem jeśli będziemy dobrze traktować nasze paznokcie, to dłużej utrzymają one na sobie lakier w nienaruszonej postaci.

Ważne jest więc: 

*  czym i jak obcinamy oraz piłujmy pazurki, 
* jakiej jakości lakierów używamy, 
* czy wystawiamy nasze paznokcie na czynniki drażniące (i w jakim stopniu), 
* czy używamy rękawiczek podczas zmywania i sprzątania, 
* czy nie przesadzamy z wycinaniem skórek, 
* czy dobrze nawilżamy paznokieć i jego okolice,
* czy nie obgryzamy paznokci (!),
* czy dajemy sobie od czasu do czasu odetchnąć od robienia manicure, 
* i co najważniejsze, czy dbamy o to, by nie narażać się na choroby skóry i paznokci (np. grzybicę).

Te i wiele innych czynników składających się na naszą pielęgnację i codzienne dbanie o dobrą kondycję płytki paznokcia ma wpływ na jakość i długość trwania naszego manicure.


W tym temacie na dziś to ode mnie wszystko.
Dziękuję Wam za uwagę, i kolejnym osobom za obserwowanie mnie i mojego bloga, wiele to dla mnie znaczy :)

Jeśli chcecie być na bieżąco z wpisami, zapraszam do dołączenia do tej witryny (przycisk po lewej stronie, u góry).

Trzymajcie się! :)


/Rose.

sobota, 2 maja 2015

Lady Striga

Czyli zapowiedziana w poprzednim poście stylizacja ze świata wiedźmińskiego.
Szybko się z nią uwinęłam, nie ukrywam, a i efekty są zadowalające.


Patrząc na to zdjęcie nie mogłam się powstrzymać od stwierdzenia, że przedstawia ono prawdziwą kobiecą naturę. 
Będąc kobietą wiem najlepiej jak to jest... raz Piękna raz Bestia? Owszem. 
I nie chodzi tu o wygląd - wieczorem tak, rano tak < chociaż może odrobinę... :) >
Kobieta zmienną jest i lepiej jej nie denerwować, bo z królewny zamieni się w...

Strzyge!

Postacią, której odwzorowaniem zajęłam się dzisiaj jest bowiem królewna Adda, córka Króla Temerii - Foltesta. Jest ona ważnym elementem opowiadania "Wiedźmin", od którego wszystko się zaczęło... 
Zaklętą w strzygę królewnę, Geralt z Rivii musiał odczarować, spędzając z nią noc - od zmierzchu aż do świtu, nie zabijając jej oraz, oczywiście, nie dając się zabić. 

W rzeczywistości bowiem strzyga to nie dziewuszka z poszarpanymi włoskami, kilkoma bliznami i podkrążonym oczkiem,o nie. To muskularna, wielka bestia zabijająca każdego, kto jej wejdzie w zasięg kłów i szponów.


Muskulatury i sinego kolorytu skóry nie nabrałam ot tak, ale zrobiłam co w mojej mocy, by, połowicznie, stać się nieco bardziej przerażającą...

Geralt królewnę spotyka po latach, w Wyzimie i przekonuje się, hmmm, dosyć osobiście, jak uroczą i piękną dziewczyną stała się Adda...


Niestety klątwa powraca i królewna na nowo zamienia się w potwora. To od naszego wyboru zależy, czy Geralt odczaruje ją ponownie, czy też zabije uwalniając Wyzimę od tykającej bomby, która w każdej chwili może znowu wybuchnąć...

Sama stylizacja jak widzicie, nieco oryginalna - przedstawia bowiem dwa oblicza jednej postaci - jednocześnie. Sama Adda jest postacią inną niż wszystkie, o czym można się przekonać grając w pierwszą część gry Wiedźmin i słuchając słynnego "żarciku" królewskiej córki Klik (żart: +18!).

Myślę, że to tyle w temacie tejże stylizacji.

Bardzo dziękuję jednak adminowi P. za bezwiedne podsunięcie mi pomysłu na nią. 
Może i na kolana na tydzień nie powali (if U know what I mean...), ale myślę, że najlepiej będzie jeśli każdy oceni ją sam, we własnym zakresie i według własnego gustu.


Dobranoc! :)


/Rose aka Strzyga J.

piątek, 1 maja 2015

Tutorial #1: makijażowe płótno..?

Witam Was w tym pięknym miesiącu, jakim jest Maj :)

Dzisiaj, z racji tego, że mamy dzień wolny od pracy i od zajęć na uczelni, zajmę się czymś większym, czymś nowym, co planowałam już od jakiegoś czasu i co zaczęłam realizować już około miesiąca temu.
Co to takiego?
Pierwszy na tym blogu tutorial (czyli post przedstawiający określone działania krok po kroku).


Jak widzicie na zdjęciu wprowadzającym (powyżej) - dobrze wykonana baza potrafi dać co najmniej zauważalne efekty.
'Płótno' to jest uniwersalne - możecie wykorzystać je do wykonania jakiegokolwiek makijażu - dziennego, wieczorowego, czy nawet do niektórych stylizacji.

Zabieramy się więc do pracy!

(Przed wykonywaniem przedstawionych tu działań należy oczyścić i nawilżyć skórę twarzy - bez tego nasze 'płótno' niewiele nam da i nie będzie wyglądać najlepiej)


Krok 1:
Nałożenie bazy pod makijaż


Ja użyłam bazy firmy Ladycode, o której wspominałam już m.in. TUTAJ (Biedronkowi ulubieńcy) oraz TUTAJ (Makijażowi ulubieńcy).
Dla cery tłustej i mieszanej najlepsze będą bazy matujące i absorbujące sebum (jak w moim przypadku), natomiast dla cery suchej i normalnej - bazy nawilżające.

Baza wydłuża życie naszego makijażu, sprawia, że kosmetyki lepiej się rozprowadza oraz zachowuje naszą skórę w lepszej kondycji.


Krok 2:
Nakładamy korektory

*Wersja dla cery wrażliwej, naczynkowej, skłonnej do zaczerwień - korektor zielony*


Nakładamy go na wszystkie zaczerwienione miejsca, m.in. na pęknięte naczynka. 
Ma za zadanie zniwelować czerwień na zasadzie kontrastu.

Znam wizażystki, które są przeciwne nakładaniu tego typu korektorów, jakoby nadawały cerze nieładny odcień.
Szczerze? Nigdy czegoś podobnego nie odczułam na własnej skórze, a korektory tego typu stosuję już lata całe.
No, ale - jak kto woli.


*Wersja dla wszystkich rodzajów cery*


Korektor ciałowy, dobrany do koloru cery i podkładu.
W moim przypadku, w tym momencie, jest to miss sporty SoClear nr 2.


Nakładamy go punktowo na niedoskonałości  lub pokrywamy nim miejsca upiększone uprzednio zielonym korektorem (jak na zdjęciu), po czym lekko rozcieramy/wklepujemy, by wtopił się w tło.

Następnym korektorem, jaki warto użyć jest korektor pod oczy. Powinien być on nieco jaśniejszy od innych korektorów i podkładu. 


Krok 3:
Pora na podkład!


W tym przypadku jest to fluid matujący firmy BeBeauty nr 01.
Zastanawiam się nad kupnem innego - w końcu trzeba skorzystać z szalonych promocji w Rossmanie i Naturze! :)


W każdym razie - dobrany dobrze do koloru naszej skóry podkład, aplikujemy ruchami wyklepującymi na całą powierzchnię twarzy, bądź na wybrane jej rejony, które np. mają tendencję do czerwienienia się.
Podkład nakładać możemy m.in. pędzlem, gąbeczką lub palcami - jak robię to ja. 
Nakładając kosmetyk palcami czuję, że mam kontrolę nad tym gdzie dokładnie on się znajdzie, jaką jego ilość nałożę. 
Ponadto ważnym atutem tej metody jest to, że fluid ten przejmuje nieco temperatury od moich rąk - robi się cieplejszy, co wpływa jego lepsze rozprowadzanie.


Krok 4:
Grunt to gruntowanie - puder


Puder także powinien być dobrze dobrany do koloru naszej skóry, ale także do rodzaju cery.
Jak widzicie, ja użyłam prasowanego pudru matującego firmy Eveline odcień Natural.

Nakładamy go za pomocą pędzla ruchami stemplującymi.
Taka technika sprawi, że nasza cera dłużej pozostanie matowa, a podkład i korektor dużo dłużej się utrzymają. Zaczynamy od czoła i schodzimy w dół - nigdy na odwrót. Chodzi tutaj o to, by puder nie osadził się w nadmiarze na maleńkich włoskach znajdujących się na twarzy. 
Błędnie nałożony kosmetyk nada bowiem naszemu makijażowi wyglądu 'tapety'.


Krok 5:
Konturowanie - bronzer


O tym, w jaki sposób i gdzie powinnyśmy nałożyć kosmetyk decyduje kształt naszej buzi. Na policzki nakładamy go ruchami posuwistymi, od ucha w stronę ust, nie za dużo - nadmiarem możemy sobie zrobić dużą krzywdę. Konturujemy również nos, czoło i żuchwę. Dla kontrastu z ciemnym bronzerem nakładamy kosmetyk rozświetlający.
Odcień dobieramy na podstawie m.in. tego, jaki pigment mamy w skórze - żółty, czy różowy, oraz jak bardzo jesteśmy opalone. 
Konturowanie jako takie ma pomóc nam nieco oszukać naturę i nadać swojej twarzy upragniony kształt. Ma sprawić także, by nasza buzia nie wyglądała jak płaska kartka papieru po nałożeniu podkładu wyrównującego koloryt. 


Krok 6:
Podkreślamy brwi


Ich kształt także zależy od kształtu naszej twarzy.
Do podkreślenia możemy użyć odpowiedniego tuszu, żelu, kredki lub cienia.
Ja preferuję cień - łatwy do zastosowania i dający ładny, naturalny efekt.

Brwi podkreślamy najpierw nadając im kształt, zaczesujemy je do góry (co nada spojrzeniu bardziej optymistyczny wyraz), a następnie wypełniamy kolorem. Dodatkowo pod łuk brwiowy nakładamy jasny, kremowy cień, lub rozcieramy odrobinę ciałowej kredki.
Włoski nie powinny być ani zbyt długie ani zbyt krótkie. Do ich przycięcia używamy małych, ostrych nożyczek.
Pamiętajmy aby brwi regulować od czasu do czasu, aby nie zarosły nam na dobre.


Krok 7:
Nawilżamy usta


Praktycznie każda szminka usta nam wysusza, więc jako bazę pod makijaż ust stosujemy bezbarwną pomadkę. Ja użyłam lip smackera o smaku Cola-Coli.


Krok 8:
Zabieramy się za ciąg dalszy makijażu,

ale na chwilę obecną - koniec.


Niby nic, a różnica jest, prawda? A to wszystko jedynie w 7 krokach :)

Pamiętajcie, by ciągle udoskonalać swoją technikę nakładania makijażu, bo to właśnie przede wszystkim ona wpływa na to, czy będziemy wyglądać lepiej czy gorzej.

Nie zapominajcie także, że dobry początek ma ogromy wpływ na efekty końcowe!

Na dziś ode mnie to wszystko.
Szykuję kolejną stylizację osadzoną w świecie Wiedźmina, do której zainspirowały mnie słowa mojego pierwszego, prywatnego hejtera...

Ale ale - cicho sza!
Do czasu...


Bywajcie! :)


/Rose.