środa, 17 września 2014

Recenzja #1



Dziś nadszedł czas na jedną z dwóch moich obiecanych recenzji.


Uprzedzam o SPOILERACH!
Nie będzie ich może bardzo dużo, ale jednak, więc jeśli ktoś chce się cieszyć lekturą bez uprzedzania faktów, niech sobie czytanie moich recenzji jednak na razie daruje.
Dodatkowo - uprzedzam, że wyrażam tutaj swoją własną opinię i nie mam na celu nikogo obrazić czy urazić.


Zacznę dzisiaj od dzieła Pana Andrzeja Sapkowskiego.


"Sezon Burz", wydawnictwo superNOWA,
Warszawa, 2013, wydanie I.


Wiadomo, jak każdy (albo może lepiej - prawie każdy - nie generalizujmy) fan wiedźmina nie mogłam się doczekać kontynuacji sagi wiedźmińskiej.
Jakaż więc była moja radość, gdy okazało się, że Pan Sapkowski podjął znów wątek wiedźmiński.
Najpierw przeczytałam udostępniony przez AS'a w internecie rozdział pierwszy.
Bardzo mi się spodobał.
Nie mogłam się już doczekać kiedy mój prywatny cieplutki egzemplarz 'nowego wiedźmina' trafi w moje łapki.

Aż wreszcie trafił pewnego pięknego grudniowego wieczoru.
Nie było na co czekać!
Zabrałam się do czytania...




Mówią, że postęp rozjaśnia mroki. Ale zawsze, 
zawsze będzie istniała ciemność. I zawsze będzie 
w ciemności Zło, zawsze będą w ciemności kły
i pazury, mord i krew. Zawsze będą istoty, co nocą
łomocą. A my, wiedźmini, jesteśmy od tego, 
by przyłomotać im. 
 Vesemir z Kaer Morhen


Wszystko zaczyna się bardzo zachęcająco - Geralt wykonuje zlecenie na kolejnego w jego karierze potwora. Nie wszystko idzie jednak po jego myśli (cóż, życie) i nasz bohater nie czuje się dobrze...

'Zapewne był to skutek zażytych przed walką eliksirów. Zapewne.'

Wiadomo, za zlecenie należy się zapłata. Jednak tutaj zleceniodawca zaczyna kręcić - oszustwo finansowe.
No i się zaczyna.
Nasz Geralt nie bardzo protestuje przeciwko zabraniu mu prawie połowy kwoty, którą ustalił na początku z urzędnikiem. Trochę się dziwi, udaje, że nie rozumie. Ale mimo wszystko zgadza się i na oszustwo i na okradzenie go z jego własnych, jakby nie było, pieniędzy.

Cóż.

Później wszystko idzie już bardzo szybko - za udział w oszustwie Gercio ląduje we więzieniu, z którego bardzo szybko wychodzi, za sprawą pewnej czarodziejki...
Jego wiedźmińskie miecze giną, a miejscowi zabijacy (oczywiście) momentalnie się o tym dowiadują i (oczywiście) zaczynają dybać na naszego ulubionego bohatera, który daje im nauczkę.

Geralt próbuje znaleźć swoje miecze, przy nikłej pomocy miejscowych stróżów prawa i nieodłącznego Jaskra, uprzyjemniając sobie czas romansem z wymienioną wyżej (rudą - oczywiście) czarodziejką.
Przy okazji pakuje się w kolejne kłopoty, decyduje się na współpracę z czarodziejami, daje się omamić i porwać przez jednego z nich, wpada w kolejne kłopoty,  zostaje (oczywiście) zmuszony do mieszania się w miejscową politykę... etc, etc...

I przez cały czas czytając, zastanawiam się, co się właściwie stało z Geraltem z Rivii jakiego znaliśmy i uwielbialiśmy do tej pory???
Z wiedźminem nietypowym, bo posiadającym ludzkie uczucia, owszem, ale również będącym silnym i zdecydowanym na działanie mężczyzną. Któremu nikt nie mógł bezkarnie stanąć na drodze, bo raczej marnie dla takiego osobnika się to kończyło. Który radził sobie z życiem, w taki lub inny sposób, ale jednak sobie radził!

A co widzimy tutaj?

Wiedźmina, który nie ma własnego zdania - wielkiego ciapciusia, który nie potrafi postawić na swoim, pokornie spuszcza główkę i robi to, co inni uważają za stosowne, a potem sam cierpi przez tą swoją uległość, a jego pracodawcy mają to (oczywiście) w przysłowiowym nosie.



Ten Geralt mi się nie podoba, nie mogę powiedzieć, żebym śledziła jego przygody z zapartym tchem.
Jak sagę wiedźmińską pochłonęłam w całości w przeciągu, chyba, tygodnia, to z samą tą jedną książką męczyłam się chyba ze dwa tygodnie.
Nie byłam w stanie jej połknąć. W moim odczuciu była zbyt ciężkostrawna, a to chyba ze względu na to, że za bardzo czuć od niej to, że jest naciągana, nie oszukujmy się..
.
Nie wiem, może wydawcy lub fani za bardzo naciskali na Pana Andrzeja, który przecież nie tak dawno temu jeszcze zarzekał się, że do tematyki wiedźmińskiej nie powróci.
A może dużą rolę odegrały tutaj sprawy finansowe?

Nie mam pojęcia i chyba wolę nie wiedzieć.

Podsumowując: książka nie należy do moich ulubionych, muszę niestety powiedzieć, że się na niej zawiodłam.

Nie jest zła.
Bo nie jest.
Gdybym rzekła, że jest, skłamałabym.
Lecz niestety nie jest też dobra...

Osobiście (bo ta recenzja jest bardzo osobista, nie chciałam nikogo urazić, żeby nie było...) nie jestem nią zachwycona.
Lecz jak wiadomo - ilu ludzi, tyle różnych opinii.
Na pewno zachęcam Was wszystkich do przeczytania i ocenienia utworu tego samemu.

Tyle mam do powiedzenia na temat książki pana Andrzeja Sapkowskiego.

***

Następna recenzja na blogu już niebawem.
 Miały być w pakiecie 2w1, wiem wiem, ale chyba jednak zmieniłam zdanie i wolę wstawiać je osobno.
Lepiej nie przeładowywać notatki tekstem, bo robi się nieciekawa ;)

Pozdrawiam i daję link do nutki, która ostatnio chodzi mi po głowie, a myślę, że jest dobra na tak piękne popołudnie jak dzisiejsze :)


/Rose.

3 komentarze:

  1. Trochę piszesz tak byle jak, ale i na temat więc podobało mi się ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie piszesz,miałam podobne odczucia, tylko BŁAGAM zmień czciąnke,bo nie można rozczytac :D czekam na więcje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że ktoś myśli podobnie :) A co do czcionki - już zmieniona, mam nadzieję, że teraz lepiej? :)
      /Rose.

      Usuń

Zapraszam do komentowania - komentować może każdy! :)