wtorek, 31 marca 2015

5 rzeczy, które... #3

Dziś opowiem Wam o 5 rzeczach, które...


...warto zawsze mieć przy sobie, w swojej torebce.
Dziś wpis z podejściem do tematu całkowicie kosmetycznym :)


#1
Pomadka ochronna do ust.


Jest to już trzeci wpis tego typu, więc zauważyłyście pewnie, że kładę bardzo duży nacisk właśnie na usta.
 Jest to spowodowane tym, że rąbek czerwieni, jest jednym z najdelikatniejszych obszarów naszej twarzy, przez co, bardzo narażony na wszelkiego rodzaju uszkodzenia. 
A niewiele jest rzeczy, które niby nieszkodliwe dla naszego zdrowia, a dają nam tak popalić jak np. popękane, piekące usta. Wtedy bez pomadki ani rusz. 
Ale po co doprowadzać usteczka do takiego skrajnego stanu? Najlepiej zawsze mieć pod ręką pomadkę, która pomoże nawilżyć i ochronić usta. 
Nie zajmie dużo miejsca w torebce, a przyda się na pewno.


#2
Krem do rąk.


Skórę dłoni bardzo łatwo przesuszyć, co, tak samo jak popękane usta, będzie nam przeszkadzało w codziennym życiu. Zawsze pamiętajmy o właściwej pielęgnacji naszych łapek oraz o noszeniu rękawiczek w zimie. Jeśli jednak to nie pomoże, to pozostaje nam tylko próbować naprawić szkody. Wtedy przydatny staje się nieduży kremik, w sam raz do torebki, którego możecie użyć dosłownie w każdej chwili, gdy tylko poczujecie taką potrzebę. A jeśli i to nie pomoże, to zdradzę Wam jeden trik, który doskonale pomaga na zniszczoną skórę dłoni:
posmarujcie sobie rączki... odrobiną odżywki do włosów!
Wmasujcie ją w skórę, po czym po 2-3 minutach spłuczcie dokładnie ciepłą wodą.
Wypróbowany sposób, polecam :)


#3
Bibułki matujące.


Niezbędne na co dzień szczególnie osobom, które mają tłustą, bądź mieszaną cerę. Bardzo dobrze zbierają sebum z twarzy, co daje efekt zmatowienia. 
Używamy ich przyciskając lekko do skóry twarzy, przesuwamy (nad skórą, nie po niej!), i inną część bibułki przyciskamy do następnego miejsca na skórze. Nie przyciskamy danej bibułki dwa razy tym samym miejscem do twarzy, z tego względu, że po prostu nie będzie ona już w stanie pochłonąć sebum. Nie wycieramy także twarzy bibułką.
Przyciskanie do skóry jest bardzo ważne, tylko ono da nam pożądany efekt.
Same bibułki nie zajmują dużo miejsca i nie są drogie, kosztują kilka złotych, zależnie od firmy. 
Ponadto wiele drogerii ma taką promocję, że przy zakupie kosmetyku danej firmy, bibułki tej samej firmy dostajecie za pół ceny. 
Zorientujcie się, czy w drogeriach w miejscu Waszego zamieszkania też tak jest. Jeśli można oszczędzić, to czemu by z tego nie skorzystać? :)


#4
Szczotka/grzebień + gumka do włosów i dwie wsuwki


Szczotka może być w wygodnej, składanej formie, tak jak na obrazku, więc także i ona bardzo dużo miejsca nie zajmie. Dodatkowo gumka i dwie wsuwki, na wypadek, gdyby nasze włosy zaczęły płatać nam figle i zachciały "żyć własnym życiem" (szczególnie, gdy np. na zewnątrz mocno wieje, a my posiadamy niesforną grzywkę... coś wiem na ten temat).
Przydatne i pomocne.


#5
Mgiełka do ciała - body mist.


W lekkiej, niewielkiej, plastikowej butelce ze spryskiwaczem, bardzo wygodna do użycia i praktyczna. Bo któż nie lubi ładnie pachnieć? :) A czasem w ciągu dnia trzeba wzmocnić zapach perfum lub lekko się odświeżyć - oto i jest, szczególnie dobra w okresie wiosenno-letnim.

Ja używam właśnie tej mgiełki, która jest na zdjęciu powyżej. Mój ulubiony zapach, z którym nigdy się nie rozstaję.
Mgiełki także nie kosztują dużo. Tą kupiłam za 15 zł w Rossmanie.
Myślę, ze cena dobra, bo na wydajność też narzekać w tym przypadku nie można.

By zapach mgiełki jak najdłużej się na nas utrzymał spryskajcie lekko, oprócz ciała, także swoje ubranie (w okolicy dekoltu i pępka) oraz włosy. Tkaniny i włosy z reguły lepiej pochłaniają substancje zapachowe niż skóra.



I to na dzisiaj tyle, następne wpisy z cyklu "5 rzeczy, które..." już wkrótce! :)


/Rose.

Wampir energetyczny?!?! - Z pamiętnika wampirzycy #4

***
Wpis nr 4...


Witaj Drogi Pamiętniczku po kolejnej dosyć długiej przerwie w pisaniu...

Och, wybacz mi, ale tyle się działo! Nie wiem czy zdołam opisać wszystko za jednym zamachem, mam materiału na co najmniej trzy wpisy.
Zacznę może od poinformowania Cię o moim awansie... Bo widzisz, w pierwszych notatkach nie wspomniałam, że wampir każdego niższego gatunku może być wyniesiony do gatunku pierwszego za szczególne zasługi dla Bractwa.
Cóż, nie owijając w bawełnę - stałam się wampirzycą gatunku pierwszego, w ostatni, marcowy, piątek 13-tego. Czyż to nie wspaniale? :)
Oczywiście, nie było mi źle w poprzedniej postaci, ale teraz WIELE się zmieniło na lepsze - np. mam większy wpływ na to, co dzieje się w wampirzym społeczeństwie, parę rzeczy zamierzam udoskonalić...

Ale zapytasz co za szczególne zasługi pomogły mi awansować?

Ano i tutaj zaczyna się dłuższa historia...

Bo widzisz, Pamiętniczku, czas jakiś temu spotykałam się z pewnym człowiekiem... no, byliśmy parą...
Tak, to możliwe - wampiry niższych gatunków mogą wiązać się z ludźmi, o ile nie wyjawią im sekretu swojej odmienności - proste.
Oczywiście, że trzymałam się zasad, brał mnie za człowieka takiego, jak każdy inny. Jednak po każdym naszym spotkaniu czułam się zmęczona i okropnie smutna... wielokrotnie zdarzało mi się uronić łezkę czy dwie, ot tak, bez powodu. A przynajmniej wydawało mi się, że bez powodu.

Pamiętasz, jak opisywałam Ci poszczególne gatunki i przy Innych wspomniałam, że cieszę się, że nie jestem już narażona na ich ataki?
Nawet nie wiesz, jak bardzo się myliłam...
Okazuje się, że wampiry mojego dotychczasowego gatunku, tak jak i gatunku drugiego, są na tyle podobne do ludzi, że stanowią niezły kąsek do schrupania dla czwartorzędowców.

Żyję już prawie dziewięćset lat i nigdy do tej pory nic takiego nie spotkało ani mnie, ani nikogo z mojego najbliższego otoczenia... Swoje niedoinformowanie mogę wytłumaczyć jedynie tym, że Inni izolują się od reszty wampirów i tworzą jakby swoje osobne środowisko... wiele spraw zatajają przed Bractwem, a poza tym, są jak paskudny wirus - cały czas mutują swe zdolności, szukając sposobu obejścia barier ochronnych, jakie stosujemy i my i ludzie.

Mój, były już (na szczęście), narzeczony jest, okazuje się, dosyć silnym wampirem energetycznym ze specjalizacją emocjonalną... stąd połączenie zmęczenia fizycznego z narastającym smutkiem zaraz po spotkaniach. On nawet nie zdawał sobie sprawy, podobnie jak ja, że ma do czynienia z wampirem... Okropny zbieg okoliczności, czyż nie?

Po pewnym czasie objawy te zaczęły mnie niepokoić, poszperałam więc trochę w Wielkim Księgozbiorze Bractwa Wampirów ( WKBW), połączyłam fakty, zasięgnęłam porady mego Wampirzego Ojca - wampira pierwszego gatunku, i zdałam sobie sprawę z własnej niewiedzy i naiwności.
Wyszło szydło z worka.
Nie pozwoliłam sobie jednak na ani odrobinę słabości - o nie, sytuacja była zbyt poważna. Inni potrafią być niebezpieczni, szczególnie przy zdemaskowaniu i oderwaniu od żywiciela. Postanowiłam skorzystać z okazji i podejść mego ukochanego, by wskazał mi tajemne miejsce zebrań czwartorzędowców...
Żeby nie zanudzać i nie przeciągać powiem - po kilku tygodniach udało mi się.
Oczywiście przez ten czas używałam lekkich amuletów, by nie wysysał ze mnie aż tyle energii, co do tej pory. Nie zablokowałam się jednak całkowicie na jego działanie, by nie zorientował się co jest grane.

Udało mi się wydobyć informację, sposobami znanymi tylko mądrym wampirzycom... :) i cóż, udałam się w TO miejsce, podczas nieobecności czwartorzędowców. Natrafiłam tam na  ślad potężnej afery...

Jednak o niej opowiem już chyba podczas następnej notatki, muszę lecieć na nauki dla świeżaków (nowo przemienionych wampirów pierwszego gatunku)... Napiszę wkrótce.

Wampirze całuski. xoxo

***

czwartek, 26 marca 2015

5 rzeczy, które... #2

Poprzedni, próbny, nie ukrywam, post o 5 rzeczach spotkał się z dosyć dużym zainteresowaniem z Waszej strony, postanowiłam więc kontynuować serię, zaplanowałam nawet już pięć następnych wpisów... :)

A dzisiaj? Wpis nr 2.

Zajmiemy się pięcioma rzeczami, które zaprocentują, gdy wykonamy je przed pójściem spać.

1.
Zmywamy makijaż.


Nigdy, ale to przenigdy nie kładziemy się spać z makijażem lub jego resztkami na buzi, szyi i dekolcie.
No chyba, że lubimy pryszcze i zaskórniaki, to proszę bardzo...

Dlaczego ten krok jest taki istotny?

Po pierwsze, ze względu na estetykę - przecież taki makijaż rano nie będzie wyglądał ładnie...
Po drugie, ze względu na nasze zdrowie - makijaż pozostawiony na noc, a w niektórych przypadkach utrwalony (o zgrozo!!!) lakierem do włosów, to najgorsza rzecz, jaką możemy zrobić naszej skórze. Zapchamy sobie pory i będziemy miały niedoskonałości, to raz. Dwa, sprawimy, że skóra twarzy postarzeje się... o dobre kilka lat!
Wybierajmy więc mądrze i poświęćmy wieczorem te dwie minutki na zmycie tapetki z buzi.
Oczywiście używamy do tego kosmetyków, które są odpowiednie dla naszego wieku i rodzaju naszej cery. Czy będzie to płyn micelarny, chusteczki nawilżane, czy zwykłe mleczko do demakijażu - wszystko to zależy od nas.

Zmywamy, zmywamy, zmywamy!


2.
Bierzemy prysznic.


Najlepiej nie gorący, bo taki szkodzi i naszym włosom i skórze.
Letnia woda będzie idealna - nie zaszkodzi, a pomoże spłukać z siebie zanieczyszczenia i niedobre, zbyt silne emocje, które nagromadziły się podczas dnia, a także pozwoli nam się wyciszyć, uspokoić i zrelaksować.
Używamy żelu pod prysznic o zapachu, który podoba nam się najbardziej.

Dobrze z resztą mieć ich kilka do wyboru, zależnie od humoru :)
Ja posiadam 3: czekoladowo-miętowy, cytrynowo-herbaciany i o zapachu róży angielskiej... do wyboru, do koloru!


3.
Nawilżamy całe ciało!


Używamy w tym celu balsamów, kremów lub masła do ciała - wedle gustu.
Nawilżamy całe ciało, nie tylko twarz, czy usta. Każdy skrawek ciała jest ważny, od stópek, po główkę!
Oczywiście najbardziej skupiamy się na delikatnych miejscach (m.in. okolice oczu i dłonie) oraz takich, które mają tendencję do chropowacenia i utwardzania się, np. pięty.


4.
Stosujemy wszelakie odżywki - "odżywiamy się" :)


Noc, to część doby, podczas której nasza skóra przeprowadza najintensywniejsze podziały. Pracuje wtedy ciężko i miło byłoby z naszej strony, gdybyśmy jej troszkę pomogli...
Oprócz nawilżania stosujemy więc np. odżywki do rzęs, do włosów (np. w formie sprayu, którego nie trzeba spłukiwać), do paznokci, skórek i dłoni (np. serum) oraz wszelkie maści lecznicze i nie tylko, które mają nam pomóc np. w wyleczeniu chorób skóry.


5.
Przygotowujemy się na dzień następny


Czyli pakujemy sobie torebki/plecaki/co tam innego ze sobą nosimy. Dokonujemy najtrudniejszej decyzji pt. "co na siebie założyć", czyli przygotowujemy sobie ubranie i dodatki do niego na jutro. Wyciągamy na wierzch kosmetyki, których użyjemy o poranku do wykonania makijażu. Robimy malutkie porządki, w razie, gdyby zaraz po pracy/szkole ktoś miał do nas wpaść z wizytą, a my nie chcemy się wstydzić - to oczywiste. No i wreszcie - nastawiamy sobie budzik na taką godzinę by się i wyspać (o ile to możliwe zrywając się skoro świt...) i nie spóźnić.


+ ekstras


Uchylamy okno na 5 - 10 minut, by wywietrzyć pomieszczenie, w którym będziemy spać.
Wiadomo, lepiej śpi się, gdy pokój nie jest duszny. Śni nam się wtedy mniej koszmarów, a i jakość snu jest lepsza!


Dobranoc więc Kochani moi, słodkich snów życzę wszystkim (w czym, mam nadzieję pomoże ten wpis...)!


/Rose.

środa, 25 marca 2015

Pazurkowy zawrót głowy + tatuaże...

Jako, że laboratoria z diagnostyki kosmetologicznej zaczną się dopiero za jakiś czas, postanowiłam skorzystać i troszkę pomęczyć swoje długie pazurki.
Jakie efekty?

Dwa manicure, jeden własnego pomysłu, drugi, pomysłu Cutepolish.

1. "Royal nails"


Czyli właśnie ten własnego pomysłu.

Pazurki złoto-kobaltowe, na dwóch krateczka, która skojarzyła mi się ze wzorem dawnych królewskich tkanin, stąd (i od kolorystyki, oczywiście) wzięła się nazwa.
Łatwe w wykonaniu, polecam! :)


2. "Diamond nails"


Odwzorowane od Cutepolish. 
Zrobione już po raz drugi. 
Za pierwszym razem nie chciało mi się malować diamencika, a jako, że manicure był wtedy niekompletny, nie wspominałam o nim tutaj, ani nie pokazywałam autorce pierwowzoru. Teraz już mogłam zrobić tak jedno, jak i drugie i pochwalę się wam, że Cutepolish pochwaliła moją wersję, z czego jestem bardzo dumna :)

Manicure bardzo dziewczęcy, rzucający się w oczy i niewiarygodnie łatwy do wykonania. Spróbujcie, a same będziecie zdziwione! :)
***
A teraz pochwalę się innym moim dziełem, a mianowicie...

...dwoma tatuażami.



Pierwszy, na lewym nadgarstku - słowo love wpisane w znak wieczności.



Drugi, na kostce lewej nogi - literka J... i jaskółeczka, średnio udana, ale jednak, jest obecna.


Tatuaże wykonałam samodzielnie, w domu.
Nie będą ze mną jednak wiecznie - wykonane są za pomocą czarnej henny, utrzymają się max. 2 tyg.

Sam pomysł bardzo mi się spodobał i niewykluczone, że za jakiś czas zdecyduję się na podobne, tylko, że w wersji trwałej...
Kto wie, kto wie... :)

Dobranoc!


/Rose.

niedziela, 22 marca 2015

5 rzeczy, które... #1

Rozpoczynam nową serię wpisów na blogu:

5 rzeczy, które...

Będę mówić tu o przeróżnych rzeczach i sytuacjach oraz opowiem o różnorakich, przydatnych na co dzień, przyzwyczajeniach (nie tylko związanych z kosmetykami i makijażem), które pomogą nam w dniu powszednim, a także i od święta :)


Dzisiejszy wpis nosi numer 1 i dotyczyć będzie 
pięciu rzeczy, które każda z nas powinna zrobić przed porannym wyjściem z domu,
 a które zapewnią nam dobry start w nowy dzień.



1.
Nawilżamy skórę twarzy, a przede wszystkim okolice oczu.


Dlaczego?

Sprawa prosta i niektórym znana - im lepiej będziemy ją nawilżać, tym później pojawią nam się zmarszczki, tym będą mniejsze i tym dłużej zachowamy jędrną skórę.

A w jaki sposób ma nam to pomóc w dobrym starcie w nowy dzień?
Jeśli po umyciu buzi nałożymy odrobinkę kremu, nasza skóra będzie mniej napięta i gładsza, nie przyjmie ziemistego odcienia, będzie lekko i zdrowo(!) błyszczeć, a przez dzień wytworzymy mniejszą ilość tłustego sebum, które tak daje się we znaki, przede wszystkim, posiadaczkom cery tłustej i mieszanej.

Stosujemy krem, który jest dobrze dobrany do rodzaju naszej cery, naszego trybu życia oraz pogody i temperatury na zewnątrz.


2.
Nawilżamy usta.


Usta nawilżamy zaraz przed wyjściem z domu, by jak najdłużej pozostały miękkie i piękne. Szczególnie, gdy wieje wiatr, jest mróz lub upał.

Nie chodzi tu tylko o to by jak najlepiej wyglądały. Najważniejsze jest to, by nas nie piekły, nie szczypały i nie pękały.
Do nawilżania możemy użyć pomadki, błyszczyka, balsamu bądź masła do ust.
Wybór produktu zależy już od nas, tak by jego zapach (a może także i smak) nam odpowiadał oraz, by kosmetyk wytrzymał na nas jak najdłużej.


3.
Używamy perfum.


Używamy ich, by pięknie i atrakcyjnie pachnieć. 
Również po to, by dobrze czuć się wśród ludzi, a także, aby i im było miło z nami :)

Wybór marki i zapachu to już nasza prywatna sprawa, jednak gdzie się perfumować, by zapach był jak najintensywniejszy i jak najdłużej się utrzymał?

* włosy
* nadgarstki
* za uszami na szyi
* zgięcie kolan i łokci
* ubranie na wysokości dekoltu i pępka


4.
Jemy śniadanie.


Co dzień.
Nie musi być obfite, jednak ważne jest, by nasz brzuszek był pełny za każdym razem, gdy wyruszamy rano poza dom. Ważne jest także nawodnienie organizmu, więc pyszne śniadanko zawsze popijamy szklanką wody, filiżanką kawy, bądź kubkiem herbaty lub soku.


5.
Uśmiechamy się każdą częścią ciała :)


Bo uśmiech to klucz do wszystkiego!
Dzięki niemu, ludzie będą nas postrzegać jako pozytywnie nastawionych, miłych i sympatycznych, co bardzo ułatwi nam życie. Uśmiech, taki  choćby i bez powodu lub na przekór wszystkiemu, potrafi zupełnie zmienić nasze nastawienie, a dobre nastawienie to połowa sukcesu.

Uśmiech proszę...


/Rose.

poniedziałek, 16 marca 2015

Makijażowi ulubieńcy ostatnich miesięcy

Ulubieńców makijażowych, po krótkim zastanowieniu, wytypowałam mniej więcej 9 i tyle właśnie produktów dziś Wam przedstawię.



Przy ich pomocy wykonać możecie praktycznie każdy makijaż - są to kosmetyki uniwersalne o dobrej trwałości i jakości.

Zaczynajmy więc!


#9
Baza pod makijaż firmy LadyCode



O której pisałam już przy okazji notatki "Biedronkowi ulubieńcy", nie będę się więc już powtarzać, zapraszam do tamtego wpisu :)


#8
Szminka w kredce firmy Lovely


O której również Wam już wspominałam, całkiem niedawno, bo przy okazji wpisu "Rossmanowe love.", do którego serdecznie zapraszam, do poczytania co nieco na temat tego produktu.


#7
Szminka firmy MissSporty



Szminka w odcieniu 022 - BB nude.
Bardzo dobrze dopasowuje się do naturalnego koloru ust, dodatkowo je nawilżając.
Ma ładny, arbuzowy, zapach i nie pozostawia nieestetycznych śladów na ubraniach i naczyniach. Idealna w stylizacjach codziennych, bądź bardziej wieczorowych/rockowych - smoky eyes.


#6
Paletka 'nude make up kit' firmy Lovely



Doskonale sprawdza się przede wszystkim przy tworzeniu makijażu dziennego (sama używam jej codziennie), ale posiada również ciemniejsze cienie, przy pomocy których z powodzeniem możemy umalować się na wieczorne wyjście.
Uniwersalna, o dobrej jakości cieniach i w dobrej cenie.
Używana także przez inne wizażystki i blogerki, m.in. przez panią Red Lipstic Monster.


#5
Korektor rozświetlający w płynie, firmy Lovely


O którym także pisałam w notce do "Rossmanowe love."
Odsyłam Was do tamtego wpisu :)


#4
Puder prasowany, z kompleksem anti-shine, firmy Eveline Cosmetics



Idealny dla osób, które posiadają cerę tłustą bądź mieszaną.
Bardzo dobrze matuje skórę nie tworząc efektu maski i trzymając sebum w ryzach.
Ponadto ma wiele wersji "odcieniowych" - ja sama używam przez całą jesień i zimę odcienia 32 natural. Na lato prawdopodobnie zaopatrzę się w któryś z odcieni ciemniejszych o ton lub dwa - zależy od ilości słońca, czy ewentualnych wyjazdów w miejsca, gdzie możliwość opalenia się będzie większa niż na skalistym Podhalu.
Do produktu tego powracam już drugi raz, uważam, że warto.
Wspominałam o nim również w poście pt.: "Makijaż basenowy?".


#3
Kredka  do oczu 'LongLasting' firmy Essence



Kredka czarna - "01 Black Fever", miękka, wodoodporna, w formie wykręcanego patyczka.
Zaopatrzyłam się w nią nieco ponad rok temu, z myślą o moim makijażu studniówkowym, którym miały być oczy w ciemnogranatowym smoky-eyes i usta nude. W ostatniej jednak chwili zmieniłam zdanie i postawiłam na coś zupełnie innego (i wcale nie żałuję, bo co druga dziewczyna miała wieczorowego smoczka na powiekach...), ale kredka została. Używam jej codziennie, czy do makijażu dziennego, wyjściowego, czy na basen - produkt warty polecenia i posiadania w swojej kosmetyczce.
Niestety już powoli mi się kończy, ale jestem pewna, że do niej wrócę.


#2
Zestaw do stylizacji brwi firmy Catrice



Mój ukochany "secik" do brwi, zakupiony również przed studniówką.
Jest to jeden z moich NAJulubieńszych kosmetyków.
Zestaw zawiera dwa odcienie pudrowego kosmetyku do podkreślania brwi i wypełniania przestrzeni między włoskami (ostatnio używam ciemniejszego) oraz grzebyczek z pędzelkiem i pęsetę.
Genialny i nie do zastąpienia. Jego również stosuję codziennie.
Jeśli zastanawiacie się nad kupnem jakiegoś kosmetyku do brwi, a jesteście blondynkami/brunetkami/szatynkami - polecam polecam polecam!


#1
Wodoodporny tusz do rzęs firmy Rimmel



Pomarańczowy ScandalEyes z niebieskim napisem - oto i tusz idealny.
Niezawodny w każdej sytuacji. Możecie płakać, pływać, wystawiać go na próbę śnieżną i deszczową - nic mu nie da rady.
Gdy zaschnie na rzęsach, możecie być pewne, że pod waszymi oczami nie pojawi się niechciany "miś panda".
Ponadto, poprawnie nałożony, nie skleja rzęs i nie pozostawia grudek.
Wracam do niego już po raz kolejny i polecam go znajomym - jest naprawdę nie do zastąpienia.


Oto i moja lista makijażowych ulubieńców.
Polecam Wam gorąco każdy kosmetyk, który się na niej znajduje.
Na żadnym z nich nie powinnyście się zawieść.

Tyle na dziś, dobranoc!


/Rose.

niedziela, 8 marca 2015

Dzień kobiet

Jeśli do tej pory nikt Wam tego nie powiedział:
najlepsze życzenia drogie kobietki, z okazji naszego święta, oczywiście. :)



Dzień na tyle wyjątkowy, że można nieco "zaszaleć" i wypięknić się na całego.
Bo czemu nie, każda kobieta lubi czuć się piękna, choćby i tylko przed samą sobą, prawda?

Jaka więc była moja dzisiejsza stylizacja?

Włosy, wyjątkowo, proste + lekko podkręcona grzyweczka.
Stylizacja ubraniowa elegancka, utrzymana w kolorystyce czerwono - czarnej.


Co do makijażu:

Bardzo delikatny, ale też elegancki według instrukcji Pani KatOsu.
Makijaż ślubny... :)

Ale ale, kto by się tam nazwy czepiał, ważne, że bardzo łatwy w wykonaniu, a i efekt dobry.

Połączenie trzech odcieni różu na powiekach, czarna kreska (moja ulubiona), plus satynowa różowa pomadka i mocniej wykonturowana buzia.


Nie jest to jedyny makijaż Pani Kasi Gajewskiej, jaki ostatnio testowałam na sobie.
Wczoraj nosiłam makijaż dla zielonookiej i jestem nim zachwycona!
Niedługo (o ile internet da...) pojawi się post na jego temat, warto więc tu zaglądać.


A no i jeszcze słit focia Rose z różami być musi...
Przynajmniej raz na rok :)

***

Kochani!
Miałam małą przerwę w pisaniu, ale absolutnie nie z własnej woli i winy.
Po prostu internet postanowił pokazać mi swoją drugą, trollowatą, twarz - zepsuł się, i wyszło jak wyszło...

Na początku tego tygodnia zajęłam się włosami, a mianowicie - ciemnym odrostom mówimy już do widzenia!
Ponadto, nieco zmieniłam kolor włosów...
Miał być całkiem jasny, wyszedł nieco rudawy (w świetne dziennym, na zdjęciach wyżej nie widać różnicy).
W każdym razie jestem bardzo zadowolona z efektów.

Porównanie rozjaśniania domowego z tym profesjonalnym (mam nadzieję) już wkrótce na blogu, tak jak zapowiedziany wyżej makijaż.

Tyle chyba na dziś, coś późno się zrobiło, ale niestety, zaległości w internetach trzeba było nadrobić...

Bywajcie!


/Rose.