Pierwszy z dwóch wspomnianych w tytule makijaży wykonany został w piątek.
Piątek, który był dniem świątecznym, a zostało przecież powiedziane - dzień święty święcić.
To i uświęciłam, na swój makijażowy sposób. :)
Takie fioletowe cudo powstało na specjalną okazję.
Której jednak nie było.
O ironio.
Takie mnie przemyślenia ostatnio wzięły.
Właśnie z okazji tej okazji, której nie było...
O ironio.
Bo nigdy chyba jeszcze nie było tak, by jednocześnie tylko dwie piosenki tak dokładnie opisywały stan, w którym dokładnie się znajduję, moje przemyślenia, etc.
Piosenki, które przecież mówią o dwóch odmiennych stanach, czyż nie?
Ano właśnie.
Dowód na to, że w człowieku nie siedzi jeden rodzaj emocji, tylko ich wybuchowa mieszanka.
Ale ale.
To przecież jeszcze nie koniec.
Bo w tytule były dwa makijaże :)
Drugi wykonywany był dzisiaj (wczoraj też, na próbę, ale było już złe światło, toteż nie cykałam fotek)
Połączenie brzoskwini, lawendy i bursztynu na powiece.
Do tego brzoskwiniowy róż na policzkach i pomadka nude, w cieplejszym nieco odcieniu.
I absolutny hit tegorocznej jesieni - krwista czerwień na paznokciach :)
Co do makijażu jednak...
Jest to odwzorowanie pracy pani KatOsu, która jest absolutnym autorytetem w dziedzinie makijażu.
I której prace i styl szczerze podziwiam i uwielbiam :)
Kolory na zdjęciach szału nie robią, ale wybaczcie, planuję zakup lepszego aparatu.
I to tyle na dziś i makijaży i przemyśleń :)
Następne będą stylizacje i kolejny fragment opowiadania, obiecuję!
Troszkę tylko dojdę do siebie i odpocznę, bo przez ostatnie dni była praca praca praca i jestem już troszkę zmęczona.
W każdym razie - pozdrawiam i dobranoc.
Chociaż...
Noc jeszcze młoda...
A wakacji pozostało jeszcze prawie 1,5 miesiąca.
Co w takim razie zrobić...?
Proste - idziem się bawić! ;)
/Rose.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania - komentować może każdy! :)