wtorek, 31 marca 2015

Wampir energetyczny?!?! - Z pamiętnika wampirzycy #4

***
Wpis nr 4...


Witaj Drogi Pamiętniczku po kolejnej dosyć długiej przerwie w pisaniu...

Och, wybacz mi, ale tyle się działo! Nie wiem czy zdołam opisać wszystko za jednym zamachem, mam materiału na co najmniej trzy wpisy.
Zacznę może od poinformowania Cię o moim awansie... Bo widzisz, w pierwszych notatkach nie wspomniałam, że wampir każdego niższego gatunku może być wyniesiony do gatunku pierwszego za szczególne zasługi dla Bractwa.
Cóż, nie owijając w bawełnę - stałam się wampirzycą gatunku pierwszego, w ostatni, marcowy, piątek 13-tego. Czyż to nie wspaniale? :)
Oczywiście, nie było mi źle w poprzedniej postaci, ale teraz WIELE się zmieniło na lepsze - np. mam większy wpływ na to, co dzieje się w wampirzym społeczeństwie, parę rzeczy zamierzam udoskonalić...

Ale zapytasz co za szczególne zasługi pomogły mi awansować?

Ano i tutaj zaczyna się dłuższa historia...

Bo widzisz, Pamiętniczku, czas jakiś temu spotykałam się z pewnym człowiekiem... no, byliśmy parą...
Tak, to możliwe - wampiry niższych gatunków mogą wiązać się z ludźmi, o ile nie wyjawią im sekretu swojej odmienności - proste.
Oczywiście, że trzymałam się zasad, brał mnie za człowieka takiego, jak każdy inny. Jednak po każdym naszym spotkaniu czułam się zmęczona i okropnie smutna... wielokrotnie zdarzało mi się uronić łezkę czy dwie, ot tak, bez powodu. A przynajmniej wydawało mi się, że bez powodu.

Pamiętasz, jak opisywałam Ci poszczególne gatunki i przy Innych wspomniałam, że cieszę się, że nie jestem już narażona na ich ataki?
Nawet nie wiesz, jak bardzo się myliłam...
Okazuje się, że wampiry mojego dotychczasowego gatunku, tak jak i gatunku drugiego, są na tyle podobne do ludzi, że stanowią niezły kąsek do schrupania dla czwartorzędowców.

Żyję już prawie dziewięćset lat i nigdy do tej pory nic takiego nie spotkało ani mnie, ani nikogo z mojego najbliższego otoczenia... Swoje niedoinformowanie mogę wytłumaczyć jedynie tym, że Inni izolują się od reszty wampirów i tworzą jakby swoje osobne środowisko... wiele spraw zatajają przed Bractwem, a poza tym, są jak paskudny wirus - cały czas mutują swe zdolności, szukając sposobu obejścia barier ochronnych, jakie stosujemy i my i ludzie.

Mój, były już (na szczęście), narzeczony jest, okazuje się, dosyć silnym wampirem energetycznym ze specjalizacją emocjonalną... stąd połączenie zmęczenia fizycznego z narastającym smutkiem zaraz po spotkaniach. On nawet nie zdawał sobie sprawy, podobnie jak ja, że ma do czynienia z wampirem... Okropny zbieg okoliczności, czyż nie?

Po pewnym czasie objawy te zaczęły mnie niepokoić, poszperałam więc trochę w Wielkim Księgozbiorze Bractwa Wampirów ( WKBW), połączyłam fakty, zasięgnęłam porady mego Wampirzego Ojca - wampira pierwszego gatunku, i zdałam sobie sprawę z własnej niewiedzy i naiwności.
Wyszło szydło z worka.
Nie pozwoliłam sobie jednak na ani odrobinę słabości - o nie, sytuacja była zbyt poważna. Inni potrafią być niebezpieczni, szczególnie przy zdemaskowaniu i oderwaniu od żywiciela. Postanowiłam skorzystać z okazji i podejść mego ukochanego, by wskazał mi tajemne miejsce zebrań czwartorzędowców...
Żeby nie zanudzać i nie przeciągać powiem - po kilku tygodniach udało mi się.
Oczywiście przez ten czas używałam lekkich amuletów, by nie wysysał ze mnie aż tyle energii, co do tej pory. Nie zablokowałam się jednak całkowicie na jego działanie, by nie zorientował się co jest grane.

Udało mi się wydobyć informację, sposobami znanymi tylko mądrym wampirzycom... :) i cóż, udałam się w TO miejsce, podczas nieobecności czwartorzędowców. Natrafiłam tam na  ślad potężnej afery...

Jednak o niej opowiem już chyba podczas następnej notatki, muszę lecieć na nauki dla świeżaków (nowo przemienionych wampirów pierwszego gatunku)... Napiszę wkrótce.

Wampirze całuski. xoxo

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania - komentować może każdy! :)